poniedziałek, 21 października 2013

Jajko po benedyktyńsku z sosem holenderskim

Witajcie Kochani po weekendzie :),

u mnie w tym czasie dużo się działo. Nie myślałam nawet o gotowaniu, ale kiedy nadszedł cieżki poniedziałek pomyślałam o wytwornej kolacji:). 
Szkoda, że sama sobie serwuję takie cudowne i aromatyczne kolacyjki, ale cóż... może kiedyś to się zmieni i mó Zygmunt poda mi takie jajko na śniadanie, a najlepiej zrobionego przez siebie croissanta.

Taka moja dygresja - pytał mnie ostatnio jak się je robi :). Kiedy mu opowiedziałam zaczął chyba żałować tego co zrobił :). Ale Kochanie... nie pogardziłabym :D.

Dziś opowiem o swoich  przygodach z sosem holenderskim i jajkiem w koszulce :).


Nie powiem, że jajko w koszulce wyszło mi za pierwszym razem, bo bym skłamała, ale za drugim owszem :). 
Czy to jest trudne ? Myślę, że nie chodź często słyszę, że to lada wyzwanie i wymaga wyuczonej wprawy.  Być może, zdolności manualne odgrywają tutaj swego rodzaju pewną rolę :). Heh.. czyli na to wychodzi, że jeśli masz słabe zdolności manualne to z jajkiem będzie cieżko :). Być może... jak to mawiał mój "cudowny" promotor :).
Ale naprawdę zachęcam, bo wychodzi jeśli dobrze przeczytamy przepis i skupimy się na ważnych uwagach. 


Co do sosu ? Są różne przepisy. Wiem, że Michel Roux w swojej książce "Eggs" podaje fajne wariacje i rady dotyczące tego sosu. 
Nie sądzę też, że wszyscy lubują się w tym sosie. Na bazie cytryny, której to wiekszość osób w tak podany sposób nie znosi. Ale królewskie śniadanie można zjeść przynajmiej raz w życiu. Zachęcam :). Nie będzie czego żałować.

Niemniej jednak, mam teraz przed oczyma obraz pewnego delikwenta, który powiedział mi kiedyś, że "te wszystkie wytworne dania są niezjadalne". Heh... Poqiwm tylko tyle -  nie kierujcie się proszę słowami ludzi, którzy w swoim życiu skupiają się w wyłączności na kuchni polskiej :). Zezłościły mnie te słowa :). Ja nie popuszczam w sprawach kulinarnych. Bo jestem wariatką gastronomiczną ! Czasem potrafiłam zniszczyć wiele jaj...  mąki... dużo rzeczy, żeby wyszło mi wszystko tak jak ma być... Takie słowa skierowane w moją stronę - mocno godzą.
Pewne rzeczy to klasyki... żeby oceniać trzeba też poznawać, smakować i mieć rozeznanie, bez tego nie radzę nawet wchodzić w tematy kulinarne :).







Składniki:

- 1 całe jajko (świeże, polecam z własnego chowu. Ja takie posiadam, ale jakoś w moje ręce wpadło jajko sklepowe. Istnie pomarańczkowe. No cóż..Jakoś je zjadłam:))
- liść sałaty, rukola itp.
- dobra szynka - polecam parmeńską (nie byłam w posiadaniu, dlatego dałam taka jaką miałam w lodówce)
- 1 bułka, kromka chleba zapieczone na chrupko w piekarniku 

Na sos holenderski (na  około 2 porcje):
- 2 żółtka 
- 2 łyżki masła (zawartość tłuszczu 82% - koniecznie jeśli klarujemy)
- sok z połowy cytryny (polecam 1/3)
- sól
- biały pieprz


Zagotwujemy wodę doprowadzając do lekkiego wrzenia. Dodajemy 2 łyżki octu, mieszamy i zmniejszamy ogień.
Jajko wbijamy do małej miseczkie, polecam małą filiżankę.  Jajko lepiej żeby było świeże, wtedy będzie się lepiej z nim pracowało i dobrze się zetnie :). 
Mieszamy łyżką wodę od zewnątrz do wewnątrz tworząc wir. Po czym delikatnie wlewamy nasze jajko w sam środek wiru. Nie mieszamy chwilę, możemy dopiero kiedy jajko przestanie wirować.
Następnie łyżką delikatnie zagarniamy białko  (tworząc okrąg)- tak żeby ładnie obwlekło żółtko. 

Gotujemy 3 min., max 4. Jajko po benedyktyńsku to jajko które w środku jest płynne. Doprowadzamy tylko do ścięcia się białka. 

Po 3 minutach wyjmujemy nasze jajko łyżką cedzakową i wrzucamy do zimnej wody jeśli chcemy miedzyczasie przygotwać sos i zachować jajko ciepłe. Jak już przygotujemy sos, nasze jajco wskakuje z powortem do wrzątku. Chwilę podrzewamy je, wyjmujemy i nakładamy na naszą grzankę.

Do garnka wlewamy wodę i lekko ją zagotowujemy - na małm ogniu. Jeśli będzie zbyt mocno parować, to nasz sos może nie wyjść. Polecam robić wszystko na spokojnie, wtedy wszystko wyjdzie.

Na to kładziemy miskę z naszymi 2 żółtkami i  ubijamy je, stopniowo ! dodając cytryny. Ubijamy do momentu, aż nasze żółtka będą mały puszystą konsystencję i zmienią kolor na bardziej jasny. 

Miedzyczasie rozpuszczamy masło, doprowadzamy do lekkiego wrzenia.
Odstawiamy i po chwili zbieramy z wierzchu biały nalot (klarujemy nasze masło, chodź nie jest to konieczne. Pozbywamy się białka i dodatkowych innych substancji. Pozostaje w efekcie czysty tłuszcz i delikatny smak, co w tym sosie jest niezbędne).  Masło nie ma być wrzące, ale lekko gorący.

Ubijamy nasze jajko cały czas (na parze) i dodajemy po trochę naszego masła. Ciągle mieszamy, aż do ostatniej kropli.
Na końcu doprawiamy solą, pieprzem - białym.
Sos ma mieć konsystencje gęstej śmietany.


To była wprawdziwa królewska uczta :).


12 komentarzy:

  1. Ja już mam jako tako obcykane jajka w koszulkach, teraz pora na ten sos :))

    OdpowiedzUsuń
  2. O mamusiu...tytuł brzmi po królewsku. :) Ale i talerz wygląda wytwornie :)))

    OdpowiedzUsuń
  3. kurde ! wgryzłabym się jak hm... :)))), wygląd, smak, nazwa, wszystko jest tu najwyższej klasy i bardzo na miejscu, pycha

    OdpowiedzUsuń
  4. tooo wygląda bosko! :D
    Jejku, zjadłabym takie jajo :)

    OdpowiedzUsuń
  5. najlepsze połączenie...zdecydowanie jedno z najsmaczniejszych śniadanek...pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. Sosu holenderskiego jeszcze nie robiłam, ale jajka w koszulkach owszem. I potwierdzam, że wcale nie są trudne :) Wystarczą dosłownie 2-3 próby, żeby opanować technikę.

    OdpowiedzUsuń
  7. Dziękuję Kochani :) Co do sosu jest naprawdę świetny, ale radzę uważać z cytryną :). Na tą ilość polecam 1/3 cytryny lub 2 łyżki :).

    OdpowiedzUsuń
  8. rzeczywiście uczta królewska! pycha :)

    OdpowiedzUsuń
  9. mmmmmmmmmmmm, wygląda obłędnie!!!!!:)

    OdpowiedzUsuń
  10. chyba nie musze mówić że kocham jajkaaaa ;) pod każdą postacią az Holendrem to mmmmmm....

    OdpowiedzUsuń