czwartek, 23 maja 2013

Owocowe Ptasie mleczko

Ten deser chodził za mną nieustająco od tygodnia :)...
Kocham cieszyć podniebienie, ale i duszę :) <3
Jak każdy artysta - kolory odgrywają dla mnie ważną rolę. W kuchni również można tworzyć, co ja mówię tworzyć bez końca :).  Jednakże dziś było (nadal jeszcze jest, ale nie wiem jak długo tak będzie) - niebiańsko :). Moje cudowne owocki, jakie tylko miała w swoim spiżarniowym skarbczyku, zatańczyły walca z rozpływającym się w ustach i oczach "niebiańskim" ptasim mleczku :)....


Eh... jak się rozmarzyłam. Zawsze w kuchni, chcę być perfekcyjna. 
Ale, kiedy oglądam programy kulinarne typu "MasterChef" "Turnieje Wypieków" itp. itd., to tak sobie myślę, że im też wiele razy nie wyszło. 
Tak na marginesie to szaleję, za "Hell's Kitchen" Gordona Ramsaya :). 
Marzę o swojej restauracji - zresztą mój Zygmunt też :). 
Boshe co ja z nim mam, ustawicznie się bijemy w kuchni o dominacje. On chcę być lepszy ode mnie, a ja od niego :). Złoszczę się kiedy mów mi: " Oh jak mi dobrze wyszło !!". Jeszcze jak mam w świadomości, że to coś nowego co przetestował - to jestem wściekła :). Hehehehe... wiem, że to jest zabawne. Tak też jest, ale przede wszystkim jest to - kochane :). Zawsze staram się żeby był zadowolony z tego co mu zrobię. Chyba go nawet za bardzo rozpieszczam, bo dość często słyszę: "Kochanie zrobisz mi dziś coś dobrego?", "Co mi dziś zrobiłaś?", "Co będę jadł dobrego w weekend?", "A zrobisz mi coś ostrego?", "Zrobisz coś meksykańskiego?". 
Hehehehehe.... czasem słyszę to w kółko :), aż mi się w głowie kręci, jak na dobrej karuzeli :)...
Jeżeli kiedyś powstanie jakaś nasz wspólna restauracja, to proszę się spodziewać, że gotować będę JA :).
Chyba mocniej kocham gotować, coś tak czuję. Poza tym jestem kobietą i czuję instynktowną wewnętrzną potrzebę zaspokajania potrzeb żywieniowych swojej rodziny. Uwielbiam też rozpieszczać znajomych i rodzinę... Kocham jeść... - co tu dużo mówić :) !!!! 


Dość odbiegłam - jak zawsze. Wracając:


Składniki na ptasie mleczko: (tortownica o średnicy 20 cm)
- 2 śnieżki
- 3 galaretki różnokolorowe (ja miałam agrestową, wiśniową i pomarańczową - uwaga kolor równa się smak, jaki potem będzie miało nasze ptasie mleczko)



Składniki na biszkopt, który nie musi być, można go zastąpić biszkoptami, itp itp. Ja postanowiłam upiec. 

IDEALNY BISZKOPT: 
- 3 jajka
- 3 łyżki mąki pszennej
- 3 łyżki mąki ziemniaczanej
- 6 łyżek cukru
- 1/4 proszku do pieczenia (można pominąć)

Zasada - 1 łyżka mąki przypada na 1 jako :). Jak wiecie w wolnym czasie przeglądam wiele blogów i kiedyś znalazłam takową "świętą zasadę" na tzw. idealny biszkopt :). Wiec pamiętajmy, jeśli dajemy 4 jajka, to wówczas dodajemy po kolejne 2 łyżki mąki, itp. itd. :). 
Każdy go zachwala i zawsze wyjdzie. 
Mój się dziś troszkę za mocno wypiekł, potrzymałam go za długo. I musiałam go obkroić, dlatego moim agrestowym ptasim mleczkiem zalałam, spód biszkopta, którego wycięłam :). Dlatego też z boku warstwa agrestowa jest cieńsza, ale za to po bokach jest jej dużo, a wiśniowej mało. Wszystko się fajnie rozlało, pomimo wszystko :). Mam zły piekarnik, szybko spieka, no cóż. Ale nic się nie dzieje, bo zawsze można odkroić to co się przypiekło za bardzo.  A zostanie to co dobre :). Wiec, nie polecam wyrzucać - szkoda jaj :).


Białka ubijamy na sztywną pianę, następnie stopniowo dodajemy cukru i ubijamy. Na końcu stopniowo dodajemy po jednym żółtku i ubijamy, potem przesiewamy mąkę i ewent. proszek do pieczenia. Mieszamy wszystko i wylewamy do naszej blaszki :). Pieczemy w 180 st. C przez około 20-25 min.  W moim piekarniku w zupełności wystarcza 20 min, jak jest nagrzany to jeszcze mniej :/. 


Najlepiej spód blaszki wyłożyć papierem do pieczenia, a boki posmarować masłem, czy margaryną. 

Ptasie mleczko:
- przygotowujemy śnieżkę jak na opakowaniu, czyli 200 ml mleka miksujemy z jej zawartością. Galaretkę rozpuszczamy (w moim przypadku agrestowa) w 1 szklance zagotowanej wody. Ostudzamy ją, po czym wlewamy do naszej bitej śmietany. Miksujemy i wylewamy na nasz upieczony biszkopt. 

Ja dodatkowo biszkopt nasączyłam  sokiem z mandarynek, dlatego też górna warstwa jest mandarynkowa :). Nie miałam więcej mandarynek, wiec wyszło jak wyszło, ale dobre i to :). 

Jak stężeje pierwsza warstwa (a szybko tężeje), to przygotowujemy tak samo kolejną. 
Jak już nam wszystko stężeje, to na górę układamy owocki, w moim przypadku maliny (niestety mrożone), brzoskwinie i ukochana pokrojona w kostkę czekolada :). 
Całość zalewany ostatnią galaretką, którą przygotowujemy zgodnie z instrukcją na opakowaniu....:). 
Wstawiamy do stężenie w lodówce... i czekamy.... czekamy.... na pożarcie :):):) !!!! 

Mnian... mniam.... Kocham!!!! 

Tak sobie ostatnio pomyślałam, że za dużo tego kocham, uwielbiam, szaleję w moim życiu.... 
Nie wiem czy kocham bardziej jeść, czy gotować ???? TO JEST DYLEMAT !!!!! :) 

Kocham z pewnością Zygmunta - jego z pewnością najbardziej ! Ale z tym jedzeniem.... 

hm............ :/ 

Buzia :*


2 komentarze:

  1. haha, skąd ja to znam? Faceci zawsze robią nam na złość, ale to tak specjalnie;) Tak na prawdę nigdy nie chcieliby żebyśmy im oddały całą kuchnię;D
    A ciastko 1sza klasa, szkoda, że upałów nie ma:(

    OdpowiedzUsuń
  2. Wytypowałam Twój blog do nagrody Liebster Blog Award. Więcej informacji znajdziesz na mojej stronie.
    http://gotowanieipieczenieiloveit.blogspot.com
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń