Sesesesese...... !
Dziś nie wielkie - maleńkie, ale to małe świętowanie... :).
Ale od razu mówię, że świętuje "tak w środku" - wewnętrznie... wiec nie urządzam hucznej imprezy.... :). Na huczną idę w piątek, wiec odpuściłam sobie mordowanie się w kuchni...:).
26 czerwca przyszła sobie na świat mała KAMILKA :).... Kamila ! A miała być Paula.... Eh... ale Barbra (moja mama) się nie zgodziła na Leszka (mój tata) propozycje i zostałam Kamilą.
W zasadzie to imię do mnie pasuje i należy do dość oryginalnych... wiec nie narzekam. Ale jak słyszę kogoś kto staje mi się bliski i ustawicznie powtarza "Kamila to, Kamila tamto.." to robi mi się, że tak powiem niewygodnie :P....
W zasadzie chyba taka moja natura, uwielbiam wszystko przekręcać, zdrabniać i sprowadzać do słodkości... :). Jak będę starą babcią to będę "molestować" dzieci i mówić "ale niuniusieniek ma śliczne pucki ! :)". Ajć...!... nie wiem jak to wnuki wytrzymają... ;).
To może wina rodziny, która przyzwyczaiła mnie do tego, że jestem: "Kamey, Miśka, Milta, Kika, Kamuśka, Kamulka, Bella...". O ranyy..... ! To ostatnie określenie - to niczym Bella z filmu "Zmierzch" :). Hheehhehe.... :) . Nie było jeszcze tego filmu, kiedy tata do mnie tak mówił. A wy jakie macie asocjacje związane z waszymi urodzinami ? :)
Wracając - w zasadzie to piękny dzień... bo to czas, kiedy przyszliśmy na świat... życie się rodzi - rodzi się świat... :). W naszych rodzicach również rodzi się wielka nadzieją i miłość która jednoczy ich nawzajem :).... coś pięknego.... :). Nie mogę się doczekać tego kiedy zostanę matką... :). Chyba będę uraniać łezki na każdych urodzinach swoich dzieci...:).
Ja w swoje urodziny czuje się zawsze jakoś tak wyjątkowo... :). A te życzenia i ich składanie sprawiają, że rosnę wewnętrznie... napawam się dumą z samego faktu, że istnieję... :). Śmieszna sprawa...ale my artyści tak mamy... :). Dlatego też jesteśmy tak pociągający emocjonalnie... wrażliwość przyciąga, jest też szczera...a przecież czego oczekujemy od życia.... ba.... od siebie nawzajem ... :)? Oh... ale sobie pochlebiam, ale co tam - jak się nie ma wyrzutów sumienia i jest się dobrym człowiekiem - to czemu nie :).
Za dużo piszę, za dużo mówię to nie powieść, która ustawicznie we mnie dojrzewa i nad którą pracuję... Mam nadzieję, że uda mi się ją wydać. Będzie dyslektyczna - taka jestem. Jest powieścią, pamiętnikiem, westchnienie i przeżyciem... jest szczerością i prawdą, która wyzwala, nie tylko mnie, ale i tego który ją przeczyta :)...... Może kiedyś się spotkamy jeszcze raz - już nie na blogu, ale w książce... :).
Dosyć tego odbiegania !!!!!! :). Troszkę się rozmarzyłam z okazji swoich URO :). Nie powiem których, bo stara baba ze mnie, wolę zachować młodość. Lubię poudawać. Często opowiadam Zygmuntowi o psychologicznym "systemie nagradzania, który stosuję świadomie, ale nie chce tego robić". Tak to już jest, lubimy się oszukiwać... Ale jak tym czymś jest słodkość :D... GRZESZCIE LUDZIE!!!!!! :).
Wiec dziś po pracy musiałam coś zaserwować rodzinie i pomyślałam, że na szybko podam z kawką tarteletki z banankami (które kocham!!!!!) i bitą śmietaną.... :). Oczywiście wszystko fix :P.
Składniki:
- jeden płat ciasta francuskiego 275 g (na osiem tartaletek)
- 3 banany średniej wielkości
- 3 truskawki
- 3-4 łyżki miodu
- cukier waniliowy do posypania
- 1 jajko
- słodkie kakao dla dzieci
Ciasto pokroić na 8 kawałeczków. Ułożyć na środku przekrojonego na pół banana. Polać łyżeczką, bądź odrobiną miodu (Nie dużo. Ważne żeby nie rozlał się za bardzo po bokach, bo wtedy ciasto na brzegach nie urośnie). Posypać startą czekoladą, kakałkiem tak jak ja to zrobiłam. Posypać cukrem waniliowym - dużoooooo cukru :). Posmarować brzegi roztrzepanym jajkiem (je również posypać cukrem bądź cukrem waniliowym) i włożyć do piekarnika na 25-20 min w temp. 200 st.C.
A potem zrobić szybko - Omomomomomomomom..... :). ciepłe najlepsze z lodami bądź bitą śmietaną -bezcenne :) !! Zachęcam do zrobienia przed samym podaniem, tylko wtedy banany rozpływają się w ustach. Jak troszkę poleżą również są dobre, ale to już nie to samo:). Te z truskawką również są pyszne, miód fajnie łączy się z soczkiem z truskawki i powstaje fajny syropek :).
Żeby być w niebie - niestety trzeba się troszkę wysilić :)... Przy takich słodkościach z ciasta francuskiego - na szczęście niewiele :).
<3
świetnie wyglądają:) chętnie bym zjadła taką:)
OdpowiedzUsuń100 lat! :) Z takim deserem to i świętowanie musi być o niebo przyjemniejsze :)
OdpowiedzUsuńpysznie wyglądają i mega szybkie są:) sto lat!:)
OdpowiedzUsuń...dziękuję dziewczynki :* :) !
OdpowiedzUsuń