poniedziałek, 29 kwietnia 2013

Muffinki z malinami i kawałkami czekolady

Witam wszystkim ,

po tak długim czasie :)... Troszkę odpoczywałam, a w zasadzie dochodziłam do siebie, po udanym balu Inżynierów u mojego Zygmuntka :).
Na tak udanej imprezie jeszcze nie była - do tego oberwałam w nos łokciem od swojego Zyga (krew się polała, spuchło), wiec to chyba na szczęście ? :). "Tak sobie to tłumacz" - pomyślałam:). Oczywiście " łokieć był niechcący" - wymach w tańcu :D. Mniejsza z tym... Nie obraziłam się, co mnie zdziwiło :P. Wiele, oj wiele, mi umknęło  ale tak jest... jak się człowiek dobrze bawi... :D. Więc jeszcze raz dziękuję, że zostałam damą balu i miałam możliwość tam być... :D :) :*.

Wracając, dziś po dwóch ulewnych dniach, wyszło u mnie piękne słoneczko i zachciało mi się coś koniecznie pachnącego, ale zarazem z nutą czegoś ulubionego.... :)
I stało się to - do malin dodałam ukochaną czekoladę..... :).
Powstały wesołe i podskakujące w stronę słoneczka mufinkowe kuleczki :)...


Składniki: (na około 12. Mi wychodzi 15 muffin)
- 1/3 szklanki cukru
- 1/4 kostki masła
- 2 łyżeczki proszku do pieczenia
- 2 szklanki mąki
- 2 jajka
- 1 szklanka mleka


Dodatkowo:
- garstka malin (nie mieszałam ich dodałam po 3-2 do każdej z muffin)
- około 6 kostek słodkiej czekolady


Składniki suche (mąkę, proszek do pieczenia) przesiać. Do tego dodać cukier i kawałki pokrojonej drobno w kostkę czekoladę - wymieszać wszystko.
Składniki mokre (jajko, mleko, masło), wymieszać.
Połączyć składniki I i II.
Pieczemy w temperaturze 200 st.C przez około 20-25 min. Radzę obserwować, bo każdy ma inny piekarnik. Mój dość szybko piecze, wiec wystarcza mi w zupełności 20 minut :). Sygnałem na wyciągnięcie naszych babeczek, jest też piękny zapach i rumiany wierzch :)....




Moje dziś odpoczywały, po upieczeniu na werandzie :)....

<3



piątek, 19 kwietnia 2013

Kuleczkowe batoniki o smaku bounty-twix

No właśnie... zachciało mi się czegoś do kawy... :).
U mnie już od tygodnia czyszczenie lodówki i znalazłam w niej resztkę mleka skondensowanego, jeszcze z placka..:). Nie chciałam oczywiście żeby się zmarnowało:). Znalazłam również troszkę biszkoptów... Pomyślałam, że muszą powstać - ale to koniecznie, koniecznie... Mega kaloryczne i mega dobre ciasteczkaaaaaaaa :)....
Coś z pogranicza rafello, bounty, twixa, krówki.... :) <3
POWSTAŁA  smaczna KULECZKA :)


Wybaczcie mi brak staranności podczas obtaczania i posypywania kuleczek. Nie mam dziś czasu i siły... :). Jutro sobie wyjeżdżam, wiec dziś muszę odpocząć... Ale pojadłam sobie, dlatego nie narzekam :). 

Co do kuleczkowych batoników. 

Ja wykorzystałam mniej niż połowę mleka skondensowanego (na około 8 kuleczek wielkości troszkę większej niż rafaello). 

Do tego:
- nie cała łyżeczka kakao (połowa z płaskiej) - prawdziwe
- potem dodałam - 5 biszkoptów pokruszonych - tyle miałam (dość niedbale i tak się rozpuszczą)
- wiórka kokosowe - w tym przypadku nie wiem ile wsypałam - robiłam na oko, mieszając i czekając aż będzie wystarczająca dla mnie konsystencja. Kiedy uznałam, że jest ok - to obtoczyłam je w w kakałku słodkim dla dzieciaczków... :). I do lodówki przynajmniej na 1 godzinę :).

Bardzo lubię wilgotne batoniki, wiec moje wyglądają na zdjęciu dość płynnie.
Ale spokojnie się bardzo ładnie pokroją i bardzo ładnie zastygły. Do rana z pewnością będą lepsze.
 Chodź wiem, że w moim domu, to nie możliwe - nie dotrwają.... :).


Dziewczyny - polecam jak wam zostanie resztka mleka na takie cudaczki <3 :).
Słodkiego i ciepłego popołudnia:)

Tarteletka pieczarkowo-cebulowo-pomidorowa

Dziś wracając po pracowitym dniu do domu, uznałam, ze muszę zrobić coś na szybko... ale nie zapominając o tym, że dziś bezmięsnie ...:) Skusiłam się na ciasto francuskie, przyznam się szczerzę, że nic jeszcze z niego nie robiłam... Zawsze miałam mieszane uczucia do gotowych ciast. Ale pomyślałam - muszę w końcu przetestować... Kupiłam tylko rolkę, co się okazało...Tylko :( ? Eh... no trudno....
Ciasto fajne w smaku rozpływa się w ustach.... Smak ? Niczym ciasteczkowy chips - chrupiący i nie dający o sobie zapomnieć. Myślę, że tylko w niebie można takie kupić... :). Z pewnością jak już tam będę to będę je tam sobie kupować... :).

Minus to, że w zasadzie nie mogłabym tego przygotować rodzinie na obiad, czy nawet kolacje... Nikt by się tym nie najadł .. musiałabym kupić z 15 rolek :P.... Oni lubią dobrze zjeść. Dla mnie oczywiście taka jedna talaterka jest w zupełności syta:). Ale mój Chłopiec z pewnością by się nie najadł :P. Oj.. nie...:). Hi hi hi ...:).  Troszkę przesadziłam. Na pewno ciasteczka są z tego ciasta urocze i przepyszne :).... Już o nich myślę...:). Gdzieś w dalekiej przyszłości - zrobię :). 


Z jednego płata wyszło mi 4 dość ładne (wielkości małego talerza) tarteletki.

Czytała, że większość z was odcina paseczki i dokleja na brzegach, tym samym zwiększając obwódkę i objętość takiej talaterki. Ja tego nie zrobiłam, bo ograniczyło mnie to, że muszę dziś zrobić coś na 4 ludki...:).  Dlatego, pozawijałam brzegi, ale mi się odwinęły, no cóż...:).

Mój farsz to:
- pieczarki
- cebula
- pomidor
- przyprawy
- ser
- 1 jajko do posmarowania boków


Piekłam 15 min.
Teraz zjadłabym jakieś ciasteczko......:).

Przepis dodaję do - Pieczarkowy Tydzień 2013


czwartek, 18 kwietnia 2013

Ziemniaki po Szwedzku

Oglądam dość często program kulinarny prowadzony przez znaną nam - Nigelle Lawson... i za każdym razem ogarnia mnie głód - nawet jeśli jestem najedzona ...:)

Pomyślałam, że w związku z tym przetestuję chodź raz w życiu zapieczonego ziemniaka, polecanego przez Nigelle :)..... Niestety moja rodzina nie toleruje w mundurkach, dlatego musiałam swoje ziemniaczki pozbawić wdzianka i zadowolić się tym co mi zostało. 
Postanowiłam, że oprócz masła - ja poprzyprawiam go ile wlezie... wszystkim co tylko znajdę w swojej kuchni :)... Muszę, się przyznać, że w piekarniku po raz pierwszy zapiekałam takie ziemniaczki... Może kiedyś dawno , dawno... ale nie pamiętam tego :/. Wiecznie miałam problemy z wagą, kiedyś nie jadłam z tego powodu ziemniaków, makaronów itp. itd. Ale zmądrzałam, przywykłam do tego, że moja waga będzie wciąż powracać do 55,56. Jeśli osiąga granice 56-57 to już jest sytuacja krytyczna.  Narazie jestem w sytuacji awaryjnej :P. He he he :)...
Dobrze wiec...

Obrałam swoje ziemniaczki i ponacinałam je w poprzek na plasterki, ale nie do końca. Najlepiej jest zrobić tak - położyć ziemniaczka na drewnianej łyżce i kroić - wtedy nóż zatrzyma się na jej brzegach.  Ja niestety tego nie zrobiłam. Nie wiem czy nie powinnam żałować... bo trochę się namachałam i rączka mi uciekałam  podczas krojenia :). 

Następnie wykładamy naszą blaszkę folię aluminiową i na nią kładziemy ziemniaczki. Następnie przyprawiamy je. U mnie:



- zioła prowansalkie

- papryka słodka
- sól
- pieprz 
- przyprawa do pizzy
- i to wszystko  polewamy odrobiną stopionego masełka. 

I pieczemy :)... pieczemy około 30 min. Następnie polewamy jeszcze raz masełkiem.  Ja swoje ziemniaki piekłam dość długo... bo godzinę. 

Można je także wcześniej ,lekko podgotować z około 15-20 min., nie rozpadną się, a w ten sposób szybciej się zapieką.  Około 15 min. przed końcem posypać startym parmezanem....:)

I gotowe ziemniaczki do podania z surówką, bądź inna fajną i wiosenną sałatką....  :)..... Ja dziś zjadłam z marcheweczką  na ciepło:)
 






Smacznego popołudnia :) ! 
Ps. Kochanie przyjedź na ziemniaczka :) :* 


środa, 17 kwietnia 2013

Zapiekanka makaronowa w sosie pomidorowym i jajecznym

Na obiad.. na obiad...  najlepsza - ZAPIEKANKA... :). Chyba do końca życia będę to powtarzać... Zresztą jeśli masz do nakarmienia duże i głodne stado, to nie ma nic lepszego... jak zapiekaniec, bez względu  na to z czym :). Dlatego tych zapiekanek u mnie będzie - oj dużooooooo :)....
Musiałam pozbyć się z lodówki niechcianego skrawka sera, troszkę kukurydzy... sosu pomidorowego (własnoręczna robota), który dostałam w prezencie <3 :*...  Wiec - decyzja była prosta - trzeba to po zapiekać i koniec... :). Tym bardziej,  że moja rodzina jadłaby je bez przerwy  - oczami, uszami i wszystkim czym się tylko da.... :).


Składniki: (na blaszkę o wymiarach 32 na 22)
- 1 duża cebula
- mrożonka warzywna - pół (wygrzebałam i odrzuciłam małe zielone kapustki :)- popsują smak, bo są dość gorzkawe)
- troszkę kukurydzy z puszki (zawsze odciskam)
- zawieruszyło się też troszkę papryki
- makaron penny - jakieś pół opakowania (może troszkę więcej)
- szynka - kilka plasterków
- 3 jajka
- około 2-3 łyżki śmietany
- sos pomidorowy (miałam własnoręcznej roboty - same pomidorki - serdeczne podziękowania dla Pana Zbyszka:))
- 1 łyżka oleju
- kawałek żółtego sera
- zioła prowansalskie
- sól
- pieprz
- papryka w proszku
- i co tylko nam się spodoba -zazwyczaj używam do takich rzeczy - przyprawy do pizzy, ale mi się niestety skończyła :(















Smażymy cebulkę, jak będzie już zarumieniona, bądź tak jak ja lubię brązowiutka - to dodajemy szynkę, paprykę. Chwilkę podsmażamy. Międzyczasie gotujemy makaron i warzywa - oczywiście oddzielnie :). Następie, kiedy już ugotowaliśmy warzywa, czekamy aż przestygną i dodajemy do tego naszą cebulę z szynką i papryką w moim przypadku.

Smarujemy naczynie żaroodporne olejem i układamy w rzędzie nasz makaron. Następnie zalewamy go sosem pomidorowym. Możemy jajkiem ze śmietaną. Ja dodałam jeszcze sos, bo chciałam uzyskać dwu smakową zapiekankę. Jeśli tego nie mamy, a chcemy zdrowiej polecam jajko ze śmietaną, bądź sos beszamelowy - jest wprost przeznaczony do zapiekanek warzywnych. PYCHA i jeszcze zdrowszy, niż sosy na bazie ketchupu i innych rzeczy (przepis na ten sos jest -  TUTAJ).

 Następnie na to nakładamy naszą warzywną mieszankę. To zalewamy jajkami rozproszonymi ze śmietaną i przyprawami. Postawiłam bardziej na jajka dlatego też, dodałam mało śmietany, żeby nie zniszczyć smaku pomidorowego sosu :). To wszystko wstawiamy do piekarnika na około 40 min. w temp. 170 -180 st. (jeśli nie jest nagrzany - tak było tym razem w moim przypadku). Po około 30 min. posypujemy startym serem.






Omomomomomomomom...!!!!! :)



wtorek, 16 kwietnia 2013

Naleśniki z płatkami owsianymi

Dziś na obiad - powiew lata.... ;)
Zachciało mi się coś słodkiego, ale troszkę zdrowego i koniecznie pachnącego słońcem...:) U mnie dziś piękna pogoda, słońce świeci i można się w nim kąpać do upadłego... :)
Dlatego powstały naleśniczki z płatkami owsianymi ... :). Będąc dzieckiem czekałam na to, kiedy na obiad pojawi się coś związanego z naleśnikiem.... :).
Trochę miałam zastrzeżeń co do tych swoich dzisiejszych naleśniczków, bo przytyłam 3 kg... Od czasu założenia bloga, tylko tyje... :(.... To smutne, ale prawdziwe :).... A za tydzień mam bal, na który specjalnie musiałam zakupić nową sukienkę, bo w S się już niestety nie mieszczę... Eh... nie wiem jak schudnąć... Kiedy pracowałam ciężko, bo mam b. ciężki zawód i pracę fizyczną, moja waga jak stała tak stała.. Dziwna sprawa, potrafiłam tyle rzeczy fizycznych zrobić  ale nic nie chudłam. Taką odziedziczyłam cudowną przemianę materii, organizm i całą resztę... To taki mały dramacik, gdyż ja naprawdę nie objadam się... :( To jest przykre, bo inni potrafią tyle "wmłucić", a ja zjadam skromne posiłki z tego wszystkiego co gotuję, a potrafię jeszcze przytyć... Na desery i jakieś przekąski, nie ma nawet mowy. Dziś też zjadłam 2 naleśniczki - bez grama tłuszczu. Smażyłam je na suchej patelni.... Mam psychozę na punkcie oleju, margaryny, nawet masła... A jak wyczuje w placku margarynę, to mnie ogarnia - czarna rozpacz:). Proszek do pieczenia w pankejksach też wywołuje we mnie mieszane uczucia... i tworzy w mojej głowie "kokon", który krzyczy "TY GRUBASKU" :P. O ranyyy!!! :). A moi znajomi nie mogą uwierzyć w to, że tak mało jem, a wyglądam niczemu sobie, a nawet za dużo tu i ówdzie :/. Nawet mój Zygmunt mi to zarzucił - Ty Paskudo :P !!! MAM NADZIEJĘ  ŻE TO PRZECZYTA, bo ciągle mówi, że czyta , ale nie CZYTA !!! Ja go znam doskonale :P!! Przejdę do konkretów:

Składniki:
- mleko - litr
- mąka - około 3-4 szklanki (daję na oko, jak zawsze)
- szczypta soli
- 1 jako
- cukier - 3-4 łyżki
- otręby pszenne Sante (daje na oko - na pewno jak ktoś da, więcej to nie zaszkodzą:). Sypałam w torebki może z 5-6 -7 łyżek)



Wszystko mieszam i smażę na rozgrzanej patelni. Posmarowałam tylko patelnie, ale to bardzo delikatnie masłem. Potem już nie w trakcie pieczenia. Wiec 1 naleśniczek z odrobiną masła :).

Cudownie pachną płatkami, jak ktoś lubi ten razowy zapach to polecam... :) Są też zdrowe, można w nich przemycić o wiele więcej rzeczy :)....




Jogurt truskawkowy pomieszałam z odrobiną rodzynek. I posmarowałam nim naleśniczka. Polałam ciepłym musem z malinek, który <3 ...


piątek, 12 kwietnia 2013

Pierogi waflowe - czyli ziemniak inaczej

Cześć wszystkim :) !

dzisiaj tak na chwilkę, bo się śpieszę. U mnie dziś rozpusta, ale to tylko dlatego, że mój  Zygmuś poprosił o długo wyczekiwane (chyba już od roku) ziemniaczki w wafelka podane z sałatką na jogurcie naturalnym :). A naturalnym ponieważ za dużo by było tego dobrego. Ważę jak słoń a i on sam dobrze wygląda. Zwierzył się ostatnio, że waży 6 kg więcej.... Szkoda gadać, ale on jest taki kochany, że nie mogłam odmówić.... :) No ja by inaczej :)????
Pamiętam je jeszcze z dzieciństwa, kiedy robiła mi je mama. I błagałam ją  żeby w kocu je zrobiła  a ona nie chciała :)... W zasadzie jako dziecko dużo ich nie zjadałam, ale zawsze były przepyszne... do dziś tak jest...:). Powiem szczerze, że chyba z dobre 2 lata ich nie jadłam :)... może więcej. Myślę, że raz na ruski rok można sobie coś takiego zrobić. W waflu mają ciekawy smak. Takie fajne bryłki, niczym jak ciasteczka...


Składniki:
- paczka andrutów (wafli)
- około 1 kg ziemniaków
- sól, pieprz
- cebula (dawałam do farszu, ale jeśli ktoś się odchudza :D - radze nie, gdyż smażona na oleju czy margarynie wszytko przyjmie :P)
- bułka tarta
- 1 jako


Gotujemy ziemniaki, następnie dusimy je, przyprawiamy i czekamy, aż będę ciepłe - nie gorące. Ja dziś za długo sobie poczekałam i miałam problemy z ostatnim waflem, bo moje ziemniaki były już prawie zimne :). Ale jakoś się uporałam. Nakładamy farsz na wafla i rozsmarowujemy po całym arkuszu - polecam cienką warstwę  I kiedy już nam ładnie mięknie wafelek to zwijamy go w rolkę. Polecam dobrze dociskać - wtedy będzie się ładnie kroiło na kosteczki.  Jak już go zwiniemy to kroimy nożem w paseczki, bryłki... czy jak tam je nazwać :). Maczamy  taką kosteczkę w jajku, potem obtaczamy (z dwóch stron) w bułce i na patelnieeee :). Ja smażyłam na margarynie... Moja mama robi to na oleju... No nie wie co lepsze - ja uznałam, że margaryna,  bądź masło... Ale szybko wsiąka jak smażymy na margarynie... no cóż... :). Ja smażę tylko z 2 stron. Niektórzy panierują całego tak zwanego pierożka. Nie polecam tego - traci swój smak... :).
Uciekam - przepraszam za ich wygląd i za zdjęcie... Śpieszyłam się, kiedy je robiłam...Nie mam dzisiaj czasu... :( Eh....


Co do sałatki - tylko na jogurcie naturalnym + czosnek

Składniki:
- sałata pekińska
- słodka kukurydza w puszcze
- pomidor
- jogurt naturalny
- pieprz
- czosnek

Do takiej bomby - nie chciałam żadnym majonezów, czy innych draństw :) !!!
Miłego weekendu :)
Buzia :*


czwartek, 11 kwietnia 2013

Tak zwyczajnie-manna kakaowa z gorącymi malinami

Zgrzeszyłam po raz kolejny - tym razem na kolacje manna !!!
Te psychopatyczne myśli o tej cudownie gęstej konsystencji i mlecznym smaku doprowadzają mnie do szewskiej pasji ...:). Tym bardziej, że dzisiaj gotowałam na obiad  zupę ziemniaczaną, UWAGA, którą gotowałam z 3 h... To jakaś makabra... :/. Przyrządzałam ją na udkach moje mamy. Jedyne - swojskie  w swoim rodzaju - najlepsze...! :). He he he... śmiać mi się chcę, zabawne to wszystko było... Zupa niczemu sobie, ale to twarde mięsko, chyba z koguta... :P Tak mi mama przekazała i śmiała się dziś, tak bardzo, że myślałam, że się zadławi z tego wszystkiego:)..... Hi hi hi ...! Naprawdę było kosmiczne :).
Zestresowana tym wszystkim, musiałam sobie zrobić na kolacje coś co uwielbiam, czyli kaszkę... :).
Bo przecież  ja jestem kaszkowa dziewczyna, ba... już kobieta.... Ale jak zawsze - kaszkowa... :). Chyba będę wyjadać kaszki w przyszłości swojemu dziecku :P. Co ja mówię - NA PEWNO tak będzie :)....:D

Składniki:
- mleko - nie całą szklanka
- kaszka manna - błyskawiczna - (dawałam bez opamiętania... Im gęstsza tym lepsza. Miałam ochotę żeby dzisiaj w niej łyżka stała, za to nieszczęsne udko :P)
- kakao słodkie dla dzieci - 1, 5 łyżeczki
- 1,5 łyżeczki cukru
- garść mrożonych malin








Kaszkę każdy wie jak się gotuję.
Jak dodajemy kakao to musimy mieszać ustawicznie.... :).
Dodaje różnych zdrowych barwników do kaszki, bo jestem wariatką na punkcie kolorów.
Nawet swoją pracę mgr pisałam o kolorach, o tym jak wpływają na naszą psychikę itp. itd.
Świetna sprawa... :).
Jestem uwrażliwiona na kolory.... przede WSZYSTKIM :) !
 Dlatego też zafarbowałam ją sobie na czekoladowy kolorek.
Jeśli dodamy prawdziwe gorzkie kakao to uzyskamy lepszy smaczek, ale wtedy będziemy musieli więcej posłodzić. No i oczywiście malinkiiiiii :)..... Ja się śpieszyłam, wiec wrzuciłam do mikrofali i tam mi się pięknie  rozpuściły i zagotowały.... :). Zjadłam cieplutkie a malinami pachniało w całym domu :)...
Moja kolacja to prawdziwa rozkosz!!!!!!!

A nieszczęsnym udkiem zajadał się ten oto Piękniś a może Pięknisia ? :D



Nie wiadomi skąd to przyszło.... Ale śliczny jest... Przechodzi przez moją posiadłość... Został nakarmiony z 2x przez kogoś z mojej rodziny i dość często teraz zahacza ponownie.... :). Dziś w końcu zrobiłam mu zdjęcie, ja się już oblizywał :). Jest nieufny, nie podchodzi, ucieka jak ktoś jest w promieniu  4 metrów, ale na "kici kici" reaguje... Może jest szansa na ADOPCJĘ :)? Mam dwa wielkie psy... Dlatego nie mam kotka...ale jemu oddałabym wszystkie żylaste udka :P.....

Ps. już mi przeszła złość :) !!!!

Znikające minii rogaliczki do kawusi z czekoladą

Dziś umieszczam, ale robiłam wczoraj :). Pyszne rogaliki z czekoladą do kawusiiiii <3 !!!!
Nie mogłam się doczekać, kiedy je zrobię  bo przecież to mój Najukochańszy słodki deser i smakołyk jakim tylko można mnie uszczęśliwić ZAWSZE - o każdej porze dnia i nocy :) !!!
Te sklepowe przy moich nie mają szans :). Jeśli spróbujesz mojego przepisu to się przekonasz i przyznasz mi rację :).  Wychodzą zawsze - czasem mniej, czasem więcej. Wszystko zależy czy robisz szybko, czy wolniej. Ja czasem nie czekam z wystudzeniem dobrze margaryny i mieszam szybko, czasem mleko za bardzo podgrzeję. Ale pomimo to zawsze mi wychodzą. Ciasto - wprost anielskie !!!! <3
Kiedy zrobiłam je pierwszym razem, uznałam, że nie potrzebuje już innych przepisów, bo też i po co jak nigdy jeszcze mnie nie zawiódł ? :).  Rogaliki mogą leżeć tydzień - wątpię, że tyle przetrwają, ale w razie czego piszę, że mogą leżakować. W tym czasie nic się z nimi nie dzieje, zachowują swoje wdzięki i pozostają mięciutkie jak po upieczeniu :). może kiedyś spróbuję innego przepisu.... :)



Składniki na ciasto (około 22-25 małe pulchne rogaliczki)

- pół kostki margaryny, masła - (polecam Kasie. Z masłem jeszcze nie robiłam, przyzwyczaiłam się do margaryny) 
- 25 g drożdży
- 1/5 szklanki mąki (lub 2 niepełne, daje 3)
- 1/8 szklanki ciepłego mleka
- 4 łyżki cukru 
- szczypta soli
- 1 całe jajko
- cukier puder
- suszona morela 
- cała czekolada - (polecam terravite - robi się z niej fajna korówkowa masa i nie jest taka twarda po zastygnięciu. Tym razem miałam jaką kanadyjską czekoladę.) 





Do mąki dodajemy szczyptę soli, jajko  (nie przesiałam mąki - ale można. Ja nigdy tego nie robię). 
Margarynę rozpuszczam, tak żeby była miękka, ale jeszcze nie płynna - i czekamy aż osiągnie. Ja rozpuszczam dość często całkowicie do płynnej konsystencji. Miałam wczoraj margarynę palmę- jest okrutna .... i zachowuje swój mleczny, wręcz biały kolor, coś strasznego - NIE POLECAM do rogali. Natomiast nie zepsuła ich smaku :). Być może po prostu wizualnie mnie zraziła :).  
Międzyczasie podgrzewamy mleko z cukrem i jak będzie ciepłe - dodajemy drożdże i mieszamy. 
Następnie do mąki dodajemy margarynę i drożdże rozpuszczone w mleku. 
Zagniatamy, jeśli mamy za rzadkie ciasto to dodajemy mąki. 
I odstawiamy do lodówki na 1h - przykryte talerzem. 
Po wyjęciu  dzielę ciasto na 2 części. Rozwałkowuje na 2 okrągłe placuszki i wykrawam trójkąty :).  Do środka wkładam kosteczki czekolady, ja daję zawsze 1,5 kostki, są wtedy kaloryczne, ale za to z bogatym wnętrzem :). Wystarczy takie 3 i masz dość na pół dnia. Po czym myślisz co zrobić  żeby zachować przynajmniej 3 na drugi dzień :)....
Rogaliki smaruję mlekiem po wierzchu. Oczywiście można roztrzepanym jajkiem. Ja wolę mlekiem, jest szybciej i wygodniej. Piekę krótko, około 15 do max. 20 minut. Radzę obserwować, mi wystarcza 15 min w temp. 200 st. C, na 3 półce od dołu.  
Polewam cukrem pudrem (około 4-5 łyżek daję na oko) rozpuszczonym w niecałej 1 łyżeczce mleka.  Posypuję suszoną morelką pokrojoną w kosteczkę. 
O Ranyyyyy !!! Chcę ich jeszcze i JESZCZEEEEEEE !!!!!
A już się skończyły.... :( eh.....

środa, 10 kwietnia 2013

Makaron z tuńczykiem i pietruszką - najlepszy !

Witam wszystkim :) !
Dziś tak słonecznie i ciepło, że aż chcę się zjeść coś pachnącego latem... :).
Na pierwszy plan w moim dzisiejszym meni wyłoniła się PIERUSZKAAAAAAA... tak, tak - ta nie bardzo lubiana od tak samodzielnie... jedynie połączona z czymś naprawdę dobrym zaczyna nam smakować... :).
Do tego pięknego tańca trzeba dwojga - wiec poprosiłam TUŃCZYKA żeby zatańczył z moją wprawdzie mrożoną, ale również nie pozbawioną wdzięku i uroku PIETRUSZKĄ :)... I zgodził się....!!!
Ta piękna Para zagościła na moim stole...było tak pysznie, że aż zjadłam dokładkę ...:). Wstyd się przyznawać, ale cóż...
 Do tego wszystkiego zaprosiłam też ser - PARMEZAN :) i CZOSNEK, bez którego również się nie obejdzie. Nikt nie odmówił, wiec dziś w mojej kuchni było pachnąco.... ! Było - bo wszystko się znalazło w brzucholach w mgnieniu oka.... :).


Składniki:
- makaron - całe opakowanie (ja miałam małe muszelki z lubelli)
- czosnek - około 5 małych ząbków (daje na oko, ma być dobrze przyprawione czosnkiem i koniec:))
- 1 cała puszka tuńczyka (jeśli masz makaron grubszy, to wtedy będziesz potrzebować na 1 paczkę - około 2 bądź 1,5 puszki tuńczyka. Mi dziś wystarczyło, bo miałam malutkie muszelki, które serdecznie polecam, są lepsze do tuńczyka)
-  pietruszka - garść (daję na oko, wolę dać więcej. Nawet jeśli Ci zabraknie tuńczyka, to daj więcej pietruszki)
 - ser - parmezan (może być inny, może być bez. Zawsze jest pyszny, nawet bez)



Gotujemy makaron - odstawiamy. Do garnka dodajemy tuńczyka + przeciśnięty czosnek + pietruszkę. Wszystko lekko podgrzewamy. dodajemy łyżeczkę oliwy z oliwek żeby nam się wszystko potem ładnie pomieszało z makaronem. Następnie mieszamy wszystko z makaronem. Dodajemy starty parmezan,  lekko podgrzewamy, aż nam się rozpuści i podajemy..... Mniam...:) !

Lubię makarony, ale z tuńczykiem i pietruszką - to moja ulubiona wersja... Wprost Niebiańska!!!! <3


wtorek, 9 kwietnia 2013

Meksykańska zapiekanka ryżowa

Co dziś u was na obiad :)?
U mnie zapiekanka, ale trochę inna, bo ryżowa :)..... Zawsze kiedy już naprawdę nie wiedziałam co wymyślić na obiad sięgałam po ryż.... A to dlatego, iż nie jest lubiany przez moje stadko.... :). 
Sama też jakoś tak wolę makarony niż ryż, bądź coś bardziej lekkiego... Bardzo lubię zapiekać wszelkie rzeczy, wiec i ryż postanowiłam zapiec :).... Myślę, iż jest to lepsza alternatywa, niż taki suchy ryż wymieszany z warzywami i szynką...:)
Dziś nie podlałam bulionem - żałuję troszkę, ale nie stracił na swojej jakości, bo papryka i kukurydza, które zostały mi ze świątecznych sałatek puściły troszkę soczku... do tego jajko... wiec nie było źle.... :) Ale polecam jak najbardziej zalać szklanką bulionu a potem na górę rozbełtane jajko i starty ser.... Ser również można wymieszać z ryżem i dodatkami, ale ja tego nie uczyniłam.  Zapomniałam:).... W zasadzie w zapiekankach wszystko dozwolone... To co zrobimy to czysta inwencja twórcza a sknocenie takiej zapiekanki jest wręcz niemożliwe :).... Jeszcze lepiej jest zalać jakimś fajnym sosem.... :) Bądź warstwowo nakładać sos...wówczas będzie bardziej wilgotna i fajnie wszystkim przejdzie. Ale to zależy wszystko od składników... :)
Co mnie dziś zaszokowało w mojej kuchni (nie było mnie przez weekend) - brak cebuli.... :(. Myślałam, iż się rozpłaczę, ale obiad blisko i trzeba było coś na szybko wymyślić... Dlatego też dość mocno przyprawiłam szynkę....:)


Składniki:
- 2 szklanki sypkiego ryżu (taki mi się przewracał w szafce)
- papryka - około 1 (miałam mrożoną)
-szynka wędzona (miałam z indyka)
- kukurydza z puszki
- cebula (nie miałam:()
- zioła prowansalskie
- przyprawa do pizzy
- pieprz
- papryka w proszku
- 1 jajko
- ser


Gotujemy wodę (około 4,5 szklanki na 2 szklanki ryżu) i kiedy zakipi wsypujemy ryż. Gotujemy pod przykryciem około 15 min. Ryż wsiąknie wodę.
Cebulkę podsmażamy i kiedy się zarumieni dodajemy szynkę,  przypraw i podsmażamy. Na końcu paprykę. Wystarczy chwila żeby odparowałam. Następnie wszytko mieszamy, dodajemy jeszcze trochę kukurydzy (mniej niż połowa. Żałuję, że nie dałam połowy:)). Przekładamy do naczynia żaroodpornego wysmarowanego margaryną. Na koniec zalewam ryż jajkiem rozbełtanym z ziołami prowansalskimi i posypuję startym serem. Na górę trochę ziół i gotowe... :) !!!! 




poniedziałek, 8 kwietnia 2013

Pancakes czekoladowo-kakaowe w sosie własnym

Zapierałam się...zarzekałam i nie wytrzymałam ... :(
Od trzech dni przeglądałam blogi kulinarne z pankejksami czekoladowymi...
Opętała mnie także myśl o serku homogenizowanym - koniecznie czekoladowym, kakaowym, bądź przynajmniej w kolorze kawy :)....
Czy ktoś kiedyś zastanawiał się nad tym czy taki serek jest zdrowy ? Co to jest homogenizacja?
Być może wiele osób obrazi się teraz na mnie i powie, że nie mam racji... :) No cóż, ja się sprzeczać będę...
Kiedyś nie zastanawiałam się nad  tym wszystkim... ale w momencie kiedy z moim zdrowiem nie bywało wyśmienicie, postanowiłam nieco zainteresować się produktami, którymi fakt już tak nie spożywam jak w dzieciństwie, ale... Ale, ale... dzieci własne mam zamiar posiadać, ale nie mam zamiaru ich TRUĆ!!!.... Wiem, że teraz dużo kobiet będących Mamami może się wściec na mnie... :)
Ale powiedz szczerze podajesz swojemu dziecku mleko, serek, jogurt, itp itd. homogenizowane?
 Zapewne większość z nas, nie zastanawia się nad tym.. Mam świadomość tego, że czasem nie można inaczej... że trzeba kupić dobry jogurt i podać dziecku... Ale warto zatroszczyć się o to, żeby wyeliminować to co tak naprawdę jest zbędne, a zastąpić czymś naturalnym i bezpiecznym... i nakłaniać dzieci od maleńkości do rzeczy które sami przygotowujemy...
W tym momencie wyobraziłam sobie moją kuzynkę, która patrzy na mnie jak Kat i mówi - "Ty głupia babo nie masz swoich dzieci, nie wiesz co to wychowanie, co to brak czasu i te ciągłe jęki.... - tego nie zjem, tamto za mało słodkie, tamto za słone...". Dużo by mówić... :). Wiem, wiem jak to jest... Ale jak patrze w sklepię na matkę, która nieświadomie kupuje jakiś "okrutnie" niezdrowy jogurt, czy mleko bananowe itp itd. to robi mi się słabo...:(. Oczywiście nie każdy taki jest, są ludzie którzy czytają etykiety. Sama byłam kiedyś taką wygodnisią, która szła do sklepu i sięgała nie po to co zdrowe, a po to co w smaku dobre... Jak to się mówi "czego oczy nie widzą - tego sercu nie żal". Heh....:)
Wiec tak, nie zanudzam już....
W naszym organizmie jest coś co zna, każdy kardiolog. A mianowicie, kiedy zjadamy jakiś zdrowy jogurcik  to będąca w naszym organizmie homocysteina (powstaje w organizmie z metioniny, który występuje w pokarmach o dużej zawartości białka) normalnie zostaje wydalana. Natomiast jeśli jemy produkty homogenizowane, to ona się wchłania.... Jak to jest?
Homogenizacja polega na stworzeniu jednolitej mieszaniny składników, poprzez rozdrobnienie dużych cząsteczek  tłuszczu zawartych w mleku, a po to żeby nie zbierał się na jej powierzchni. I takie sobie cząsteczki bez żadnych problemów przenikają do krwi i co ciekawe: omijają cały proces trawienia.... Co potem ? A no własnie to, iż odkładają się potem na ścianach naszych naczyń krwionośnych w postaci niestrawionego tłuszczu.
Jak to się dużo mówi "dzięki homogenizacji człowiek lepiej przyswaja tłuszcz". Oczywiście, ale jakim kosztem :)???


Pewnego dnia i ja podjęłam decyzje, iż zacznę czytać etykiety. W konsekwencji odrzuciłam wszystkie jogurty  prócz naturalnego .. Nie chciałam się nawet wgłębiać, bo dzieci nie mam, wiec uznałam, że nie będę się stresować.... :). A to dlatego, że podchodziłam już do tego kilka razy, podczas zakupów. Na jednych z nich był mój Chłopczyk,  który również nie wytrzymywał.... Ale wydaję mi się, iż nie chodziło o zawartość szkodliwych składników, ale o sam fakt tego, jaka jestem zbulwersowana... i to czekanie.... :) To taka dygresja.... Proszę mi ją wybaczyć - Chłopy tak mają :). Wiec i miejsce w poście powinno być na specjalną dedykacją dla mojego Zygmuntka :) !!!! Mój Skarbeczek:):* Hi hi hi... :)


Dlatego też, powstał serek, przypominający ten homogenizowany, na bazie jogurtu naturalnego.  Smak: kakaowy, kawowy, czekoladowy.... Po prostu jak dla mnie ma w sobie wszystko !!!!!! <3


Składnik na sos:
- 1 łyżka słodkiego kakao dla dzieci
- 3 - 4 łyżki jogurtu naturalnego

W smaku pycha, świetny do wszystkich deserów. A moje pancakes były z nim po prostu boskieeeee !!!! <3


Składniki na placuszki: (około 4 małe)
- pół szklanki mąki
- pół szklanki mleka
- 1 łyżeczka kakao prawdziwego
- kawałeczki czekolady, bądź rozpuszczona czekolada (dałam na oko, około 4 kostki, nie do końca rozpuściłam. Śpieszyłam się, ale i taka wersja jest cudna:))
- płaska łyżeczka proszku do pieczenia




Nie przesiewałam mąki itp itd. Po prostu bez opamiętania, niczym najedzona szaleju, wymieszałam i upiekłam... Zjadłam jeszcze szybciej.... Jestem zakochana w pankejksach.... :) <3!!!!!


sobota, 6 kwietnia 2013

Penny z kapustą pekińską i cebulą

Wczoraj na obiad miały być łazanki... i były, ale niestety otwieram swoją szafeczkę a tu nie ma makaronu do tego odpowiedniego... No cóż... śpieszyłam się, wiec wykorzystałam to co miałam..:) Bo do sklepu mam daleko :(... Uroki życia na wsi....czego nie żałuję :).
Co jak co... prawdziwa gospodyni ze wszystkiego zrobi coś dobrego...
Zalegała mi kapustka pekińska... Jeszcze ze świąt, miała być sałatka, ale to, iż chorowałam nie powstała... leżała sobie i czekała na lepsze czasy... :). Dlatego też pomyślałam, że do łazanków będzie jak nic. A to, że piątek. A to, że jestem tradycjonalistką, katoliczką -  to tylko z cebulką... :).  Oczywiście doskonale komponuje się z jakąś dobrą szyneczką, czy nawet boczusiem... Ja sobie odmówiłam... poza tym króluje u mnie tydzień pod nazwą - poświąteczny detoks !!!!!! :).

Wiec udusiłam sobie pokrojoną w paseczki kapustkę (pół główki) z dodatkiem (połówka) kostki rosołowej. Trochę podlałam wodą w trakcie... przyprawiłam pieprzem, solą... Dusiłam do momentu, aż będzie miękka. Nie długo i bardzo przyjemnie robi się łazanki z pekińskiej, bo jest mięciutka i długo nie trzeba stać w kuchni. Cebulkę podsmażyłam na patelni na brązowiutki kolor (taki uwielbiam) i wmieszałam z kapustą. Do tego można dodać również grzyby itp itd.



Było smacznie i zdrowo:) !!!!
Miłego weekendu :)

piątek, 5 kwietnia 2013

Pancakes z bananami

Dziś u mnie na śniadanie.... :)
Ulubione... najulubieńsze - pancakes :).... wersja z bananami.
Obiecałam, że się pojawią i oto są .... Nawet nie musiałam długo czekać z decyzją o ich przygotowaniu... :)

Składniki: (3 dość duże placuszki)
- pół szklanki mleka
- pół szklanki mąki
- 1 łyżeczka bardzo płaska proszku do pieczenia
- 1 płaska łyżeczka kakao (słodkie dla dzieci)
- na oko 2 łyżki cukru (nigdy nie wiem ile daje, sypie jak popadnie, aż będzie dla mnie wystarczająco słodkie. Być może mam cukrzyce i za dużo daję, komuś innemu może w zupełności wystarczyć 1 łyżka:))
- 1 małe jako

Wszystko dobrze wymieszać i wylać na rozgrzaną patelnie. Banany pokroić i ułożyć na placuszku.
Stronę z kawałkami banana pieczemy moment, żeby nam się nie poprzyklejał. Drugą stronę troszkę dłużej.
Dodam jeszcze, że jeżeli chcemy żeby był bardziej słodki możemy kawałki banan obtoczyć w cukrze, najlepiej tym brązowym. Ja tego nie robię - mam zazwyczaj bardzo dojrzałe i słodkie banany... W tym tygodniu mam nadmiar... i tak mi ich szkoda :(.....






No i gotowe :) !!!! 
Tak niewiele trzeba do uszczęśliwienia naszego podniebienia <3   :) !


czwartek, 4 kwietnia 2013

Smoothie mandarynka z kiwi

Tydzień oczyszczający nadal u mnie trwa, chodź przyznam, iż wczoraj zgrzeszyłam domowym latte...:)  Przepis na trójwarstwowe late bez zbędnych przyrządów wkrótce... :) Zawsze proszę swojego Chłopa: "zabierz mnie w końcu na przepyszneeeeeeeee latteeeeeeee...." A on na to: "zabiorę, zabiorę....!" I na czym się kończy? ..... Udaje, że zapomniał, albo pamiętać o tym nie chcę... He he he :). Nie lubię wydawać pieniędzy tam gdzie nie zawsze mnie zadowolą, wiec pewnego pięknego dnia, uznałam, że sama siebie mogę zadowolić i to w 120%. Ale o tym w innym poście :)....

Jeśli chodzi o koktajle - moja święta zasada: jak najmniej tego co niepotrzebne. Zalega mi w domu mase mandarynek i pomyślałam, że ich "nie zjem", ale "wypiję". :)...

Dziś główny składnik to:

- 3 mandarynki
- 1 dojrzałe małe kiwi

ŁALAAAAAA :) !
Nie toleruje cukru w naturalnych witaminowych napojach, na miód się czasem zgodzę.  Nie wiem co będzie jak będę mieć dzieci - chyba będę psychotyczną matką, która będzie krzyczeć do swojego Męża: " mogłeś tego nie dodawać". Hi hi hi....:)
Wracając, powiem tak. Jeśli chodzi o kiwi to należy z nim uważać. Robiłam raz smoothie z kiwi i bananem do tego mleko + miód. Jaki rezultat = nie polecam, jeśli ktoś nie jest w posiadaniu odpowiedniego owocu kiwi. Muszą być dojrzałe, ale nie przejrzałe, bo wówczas napój będzie gorzkawy w połączeniu z miodem.  nie próbowałam z innym rzeczami, jak wyjdzie OK, to na pewno się podzielę...


Smak - interesujący.... Przewaga oczywiście  mandarynki i gęsty posmak kiwi, który tworzy kosmiczne połączenie... :) Ja dobrze nie wymieszałam, ale podczas picia składniki fajnie się połączyły.
Mandarynki zmiksowałam oddzielnie, potem przez sitko przelałam do szklanki - powstał sok. Co do kiwi rozgniotłam go widelcem i wrzuciłam do soczku. Kiwi fajnie się rozpuściło w soczku....:)



Naprawdę polecam taką witaminową rozkosz .... :)




środa, 3 kwietnia 2013

Smoothie bananowo-kakaowy

Długo mnie nie było...no cóż... Dopadło mnie choróbstwo przed samymi świętami...  Jedzenie śmierdziało mi na kilometr, wiec łyżeczkę musiała przejąć mama :)....  Cóż to było? A no... grypa żołądkowa, która męczyła mnie aż do piątku... wiec w święta tylko trochę podjadłam... A teraz wręcz się opycham tym co zostało, tym co zostałam obdarowana. Dlatego też nie robi nic konkretnego, ale pomyślałam, że zadbam o swoje odchodzące na emeryturę - banany :).... - UKOCHANE... :) ...i tym razem, nie pozostawiłam ich na pastwę losu :)....
Powstało coś zdrowego,  coś na śniadanie lub kolacje, zamiast opychania się sałatami, plackami, słodyczami i całą resztą... 
Wczoraj robiłam smoothie z kiwi. Sądzę, iż nie każdy takie lubi. Jak to z kiwi bywa - często DZIWI :)... ja też miałam przy nim trochę roboty... ale o tym innym razem.... :) 

Składniki:
- 1 niepełna szklanka zimnego mleka (około 220 mil) - dobrze schłodzone w końcu to smoothie :)
- 1 dojrzały banan - średniej wielkości 
- 1 łyżeczka kakao (to słodkie dla dzieci. Ja dałam płaską, nie pełną łyżeczkę) 

Miksujemy, miksujemy i gotowe :)..... 



















Mój żołądek zacznie żyć <3 ! 
Smak obłędny i ten posmak banana :)....
Wiem, wiem, że przesadzam.... 
Wiem - słyszałam to nie raz, cóż poradzę moja miłość do banana, która się zrodziła w Szwajcarii - nadal trwa... <3 !To już 6 LAT :) !!!!!










Miłego poświątecznego objadania się :). 
Międzyczasie polecam na dobranoc dobry koktajl :) !!!!